Recenzja filmu

Dream Scenario (2023)
Kristoffer Borgli
Nicolas Cage
Julianne Nicholson

Senariusz

Choć nie brak tu surrealistycznych odjazdów i scen typu "czacha dymi", w oku tego filmowego cyklonu pozostaje człowiek. I dobrze. Żelazny scenariopisarski przepis Davida Mameta (czego chce
Senariusz
źródło: Materiały prasowe
Kino jest jak sen, mówią. Życie jest jak sen, mówią również. Ale czasem sen to po prostu sen. "Dream Scenario" Kristoffera Borgliego zgrabnie lawiruje między wszystkimi wariantami oneirologii, skutecznie zacierając granice dzielące jawę od snu, sen od koszmaru czy wreszcie – koszmar od jawy. Z pomocą twórcy przychodzi tu oczywiście sama X muza: jakby w myśl logiki marzenia sennego Borgli zgrabnie przeskakuje między gatunkowymi konwencjami – a to dramatu obyczajowego, a to satyry, a to horroru. Oglądając jego film, odhaczamy zresztą w głowie litanię reżyserskich powinowactw: od Luisa Buñuela przez Michela Gondry’ego po Charliego Kaufmana. Ale Borgli nie zatrzymuje się na wyjściowym efekciarskim pomyśle, nie używa snu jako zasłony dymnej, nie ucieka w łatwą ambiwalencję "może to jawa, może to sen, oceńcie sami", która często służy twórcom do maskowania scenariuszowych niedostatków. Choć "Dream Scenario" to film tak zwany "odlotowy", reżyser stoi twardo na ziemi, razem ze swoim bohaterem – oraz ze swoim gwiazdorem.


Nicolas Cage wciela się w niejakiego Paula Matthewsa, neurotycznego i zupełnie niepozornego profesora akademickiego. Jaki bohater, taka też wyjściowa konwencja: Borgli rozpoczyna swoją historię w tonacji obyczajowego niezalu. Sentymentalny realizm ziarnistych zdjęć i uniwersytecka sceneria to w kinie "indie" odpowiednik wygodnych kapci (niemal równolegle w najnowszym filmie Alexandra Payne’a "Przesilenie zimowe" Paul Giamatti wciela się przecież w… mrukliwego profesora akademickiego imieniem Paul). Cage siłą rzeczy eksploruje więc tatuśkowe rejony swojego emploi: Matthews to zapuszczony brodacz z plackiem łysiny na głowie, bohater pokazowo niepokazowy. Aktor buduje tę rolę z nerwowych manieryzmów i niezręczności, ubrany w nieodłączną niemodną kurtkę z włochatym kapturem. I tylko dyskretnie daje nam poznać, że pod safandułowatą powierzchownością Paula kipią pokłady pielęgnowanej przez lata frustracji oraz gniewu. Okazji do memicznego cage’owania jednak nie zabraknie, bo Borgli zaraz wywraca stolik. Paul odkrywa bowiem, że z niewiadomych przyczyn zaczyna… pojawiać się w snach obcych ludzi. Szokujące odkrycie skutkuje nagłą sławą: człowiek banalny z dnia na dzień staje się wiralny. Co z tego wyniknie?

"Dream Scenario" opowiada o stopniowej eskalacji. Żona (Julianne Nicholson) i córki Paula (Lily Bird, Jessica Clement), jego przyjaciele i obcy – od lokalnych dziwaków po internetowych przedsiębiorców (Michael Cera) – zaczynają po kolei reagować na sytuację. Sam Matthews nie pozostaje bierny (ani niewinny) i zaczyna kombinować, jak tu wykorzystać swoją nieoczekiwaną popularność. Borgli odbija zaś w najrozmaitsze, nieraz skrajne kierunki. Mamy tu zarówno ekscentryczne wizje senne, jak i wiarygodne momenty międzyludzkich interakcji – raz ciepłych i sympatycznych, raz zwyczajnie zabawnych, raz mrożących krew w żyłach. Wszystkie podszyte są niepewnością: czy to, że Paul jest jakiś we śnie, znaczy, ze jest taki naprawdę? Borgli sprawnie wygrywa grozę tej wątpliwości, inscenizując chwile rodem z horrorów – czasem tylko za pomocą niepokojącego montażowego zgrzytu. Długa, rozbudowana sekwencja spotkania Paula z podejrzanie zafascynowaną nim dziewczyną (Dylan Gelula) zgłębia zaś inny rodzaj grozy: horror niezręcznej konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością (oraz fantazji z fizjologią). W takich momentach "Dream Scenario" pokazuje lepki rewers aseptycznej "Incepcji" Nolana, gdzie wycieczki po krainie snów pozbawione były śladu seksu czy pożądania.


Co ważne, mimo stylistycznych wymachów, "Dream Scenario" trzyma pion. Borgli napisał sobie bardzo rzetelny scenariusz, który konsekwentnie podąża za (absurdalną, ale jednak) logiką sytuacji, elegancko dzieli się na kolejne akty i konsekwentnie podbija stawkę. Choć nie brak tu surrealistycznych odjazdów i scen typu "czacha dymi", w oku tego filmowego cyklonu pozostaje człowiek. I dobrze. Żelazny scenariopisarski przepis Davida Mameta (czego chce bohater? – co jest w stanie zrobić, by to osiągnąć? – czemu teraz?) sprawdza się po raz kolejny i działa jak złoto. Właśnie dlatego historia nas wciąga: kolejne konflikty nie są byle efektami – płyną wprost z potrzeb bohatera, z jego zalet i wad, z jego decyzji i uników: z jego bólu. A kolejne konteksty, jakie podsuwa nam reżyser, wynikają z historii Paula w zasadzie mimochodem, organicznie.

"Dream Scenario" jest więc dekonstrukcją figury sfrustrowanego samca, który czuje się niespełniony i niedoceniony. Jest groteskowym komentarzem na temat mechanizmów tzw. "cancel culture". Jest satyrą na media społecznościowe i rytuał wynoszenia na piedestał memiczności. Jest opowieścią o starciu pokoleń, w której "boomer" konfrontuje się z pokoleniem Z. Jasne, można wyczytać z filmu cokolwiek zachowawcze przesłanie: "spuść głowę, człowieku, musisz marzyć po małemu, w ludzkiej skali, i zadowolić się swoim skromnym rodzinno-zawodowym poletkiem – lepiej nie będzie". Innymi słowy: "uważaj, o czym marzysz, bo się sparzysz". Ja widzę tu jednak przede wszystkim refleksję nad naszą podłączoną na stałe do internetu, płynnie nowoczesną egzystencją. Borgli zdaje się sugerować, że pod wieloma względami – bardziej niż kiedykolwiek – przypomina ona właśnie sen. I koniec końców nawet autor nie może się chyba zdecydować, czy podsumować to grubą satyryczną krechą czy gorzką egzystencjalną refleksją. Granica pozostaje rozmyta. Szklanka wody przed snem – pytanie: w połowie pusta czy pełna?
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones